Jednym z najciekawszych aspektów przeprowadzki do Wielkiej Brytanii było dla mnie zetknięcie się z zabytkową motoryzacją – jestem dość dobrze obeznany z amerykańskimi, niemieckimi, francuskimi, a nawet japońskimi samochodami, a motoryzacja angielska w dalszym ciągu jest dla mnie dość egzotyczna. Z tego względu od dawna chciałem wybrać się do British Motor Museum, zwłaszcza, że mam je po sąsiedzku z miejscem pracy, i wiele razy odwiedzałem je podczas spotkań i konferencji. W Gaydon, w jednym miejscu skupiły się zakłady Aston Martin, centrum badawcze Jaguar Land Rover i brytyjskie muzeum motoryzacji :-)
Na początek może kilka słów o samym budynku – ma formę rotundy i pomimo iż jest stosunkowo nowy, to został zaprojektowany w stylu nawiązującym do Art Deco. Chociaż wszystko jest wykonane ze współczesnych materiałów, całość sprawia dobre wrażenie i nie zestarzała się zanadto od 1993 roku, jak wiele innych, „nowoczesnych”, jak na tamten czas, budowli. Ponadto porządek architektoniczny z epoki, gdy osiągi i styl były ważniejsze od bezpieczeństwa, dobrze rezonuje z zawartością wnętrza.
Muzeum jest w posiadaniu największej na świecie kolekcji brytyjskich aut, a jeden dzień to stanowczo za mało, żeby zapoznać się ze wszystkimi eksponatami (zwłaszcza, że część z nich jest w rozjazdach), dlatego chciałbym przedstawić jedynie moje subiektywne spojrzenie na najciekawsze samochody z kolekcji. Zacznę od sekcji z Austinami 7 – to był mój pierwszy kontakt z muzeum, ponieważ wspomniane pomieszczenie graniczy z częścią konferencyjną i przy każdym oficjalnym spotkaniu zaostrzało mój apetyt na wizytę. Austin 7 to taki angielski Ford model T – zmotoryzował Wielką Brytanię jeszcze przed wojną. Ze względu na swoją popularność do dziś można je nabyć w rozsądnych cenach.
Austin 7 to również pierwszy samochód produkowany masowo, w którym zastosowano znany i lubiany układ sterowania: pedały sprzęgła, hamulca i gazu oraz kierownica i dźwignia zmiany biegów (pionierem w tej kwestii był luksusowy Cadillac Type 53 z 1916 roku).
Ten egzemplarz szczególnie mi się spodobał – budżetowy samochód dla mas z karoserią wykonaną na zamówienie przez firmę Swallow w 1931 roku.
Moją uwagę przykuła również sekcja z prototypami napędzanymi turbiną gazową (do tej pory jedynym znanym mi pojazdem był Chrysler Turbine): Rover T3 z 1956 roku, Rover T4 z 1961 i MG BRM – bolid Le Mans.
Prototyp MG EX-E uderzająco podobny do Jaguara XJ220 – szkoda, że nie trafił do produkcji…
Jaguar E-type I serii przyprawia wszystkich o szybsze bicie serca, ale choć doceniam kunszt stylistyczny, zdecydowanie bardziej grzeje mnie XK120 – kiedy odwiedziłem muzeum, na ekspozycji były dwa egzemplarze, obydwa „niekatowane” ;-)
XK120 FHC z 1952′ – tym samochodem Leslie Johnson i Stirling Moss pobili rekord na torze Montlhéry we Francji – wyzwanie polegało na nieustannej jeździe przez 7 dni i nocy, ze średnią prędkością powyżej 100 mil na godzinę. W tym przypadku szczególnie urzekło mnie dodatkowe wyposażenie w postaci trzeciej wycieraczki i CB radia – idealne na trasę :-)
XK120 Roadster – ten konkretny egzemplarz wsławił się wieloma zwycięstwami – w 1950 roku Ian Appleyard wraz z żoną Patrycją – w roli nawigatora, wygrali Rajd Alp, a rok później powtórzyli ten wyczyn, deklasując konkurencję podczas Rajdu Wielkiej Brytanii i Rajdu Tulipanów. Po serii zwycięstw Appeyardowie wymienili „NUB 120” na nowy egzemplarz – tak moi drodzy, w tamtych czasach brało się wybrankę serca, seryjny samochód z salonu i wygrywało się nim imprezy sportowe. Tak trzeba żyć!
Zdjęcie D-type’a zrobiłem dla zasady, ponieważ zdarza mi się widywać takie na parkingach przed supermarketami. Ten egzemplarz jest o tyle ciekawy, że to fabryczny prototyp.
Ford Cortina z 1982 roku – chyba jedyny samochód z muzeum, który widywałem na polskich ulicach.
Nash Metropolitan mnie zaskoczył – byłem święcie przekonany, że pochodzi z Detroit, a okazuje się, że był montowany w zakładach Austina w Birmingham.
W British Motor Museum nie brakuje pokracznych samochodów, najlepszym przykładem jest Triumph Mayflower – kompaktowe auto luksusowe z lat 50′. Wygląda jak Daimler, który skurczył się w praniu.
DB5 przez swój Bondowski rodowód stał się tak banalny, że miło jest czasem zobaczyć inne modele: DB2 z wczesnych lat 50′, DB6 oraz Vanquish, który zapoczątkował powrót Agenta 007 do Astonów w „Jutro nie umiera nigdy”. Muszę przyznać, że trochę się już zestarzał i nie wygląda tak nowocześnie, jak go zapamiętałem.
Rover P57B z 1971′ – osobisty samochód Królowej Elżbiety II, z boku uderzająco podobny do Volvo Amazon.
Kolejny samochód użytkowany przez Rodzinę Królewską – Land Rover I Serii. Surowy Royal LR wygląda bardzo dostojnie i elegancko, ubogacony o drobne detale.
W muzeum Land Roverów jest sporo, ale Defendery, a nawet Seria III, to w dalszym ciągu dość częsty widok na angielskich ulicach, więc te samochody nie robią już na mnie „muzealnego” wrażenia. Ten egzemplarz mi się bardzo spodobał – Seria I „blaszanka” – szkoda, że nie zrobili takich więcej…
Ze skromnego działu poświęconego samochodom filmowym w oko wpadł mi Defender ze „Skyfall”.
Ten samochód bardzo ciężko zastać w muzeum, bo ze względu na swoją sławę jest rozchwytywany i uświetnia wszystkie większe imprezy motoryzacyjne. Oto jedyny i niepowtarzalny – pierwszy przedprodukcyjny Land Rover „HUE 166” zaprezentowany 30 kwietnia 1948 roku na Amsterdam Motor Show.
W Anglii Land Rover jest tak głęboko zakorzeniony w popkulturze, że tutaj każde dziecko wie, co to HUE 166, a ostatnie egzemplarze Defendera wyprodukowano w wersji stylizowanej właśnie na ten egzemplarz. Ujmujące wykonanie oraz budowa prosta jak konstrukcja cepa :-)
Autobus niespecjalnie mnie interesował, ale załapałem się na wycieczkę z przewodnikiem po realiach transportu publicznego z pierwszej połowy XX wieku. Autobus AEC S-type z 1923 roku był produkowany do 1930 roku i służył około 10 lat, a czasem troszeczkę dłużej.
Dla egzemplarzy wyprodukowanych w 1930 roku koniec eksploatacji przypadł na początek wojny, więc jeszcze do połowy lat 40′ „latały” po Londynie – koła z lanej gumy, karoseria z drewna wymieniana co 365 dni – autobus raz do roku przechodził lifting, dodawano takie praktyczne udogodnienia jak: oświetlenie elektryczne na dynamo (świeciło tylko jak autobus jechał).
Na parterze mogły jeździć wyłącznie kobiety z dziećmi – górny pokład był zarezerwowany dla mężczyzn. Ta zasada nie obowiązywała jednak między 4 a 8 popołudniu – kobiety były już w domu i parzyły herbatę i gdyby wszyscy pasażerowie byli na górze, to autobus przewróciłby się na zakręcie.
Pojazd niebywale archaiczny, nawet jak na 1920 rok – nasze poczciwe Ikarusy wyglądają przy nim jak z „Blade Runnera”.
Przez ostatnie dwa lata zdążyłem się przekonać, że w przemyśle motoryzacyjnym jest zwyczaj składania podpisów na ważnych samochodach. Jak się okazuje, ta tradycja jest dużo starsza niż przypuszczałem – milionowy Austin Sixteen z 1946 roku.
Urocza scenka rodzajowa z Fordem z 1934′.
Rover Gentleman’s Roadster z 1924 roku to jeden z ostatnich dwuśladów napędzanych siłą mięśni, zanim marka skupiła produkcję na samochodach. Bicykle Rovera były tak popularne w Polsce, że dawny termin „welocyped” został wyparty przez spolszczone „rower”.
Pośród wielu samochodów z historią rajdową w muzeum można podziwiać zwycięskie Mini Coopery S z Rajdu Monte Carlo (kolejno: 1964, 1965 i 1967 rok).
Ponadstuletni Austin z bliźniakami na tylnej osi – ale bym nim jeździł.
Na zakończenie moje dwa ulubione samochody z muzeum – Allard P2 Safari Station Wagon z 1953 roku. To właśnie lubię w tutejszej motoryzacji. Do momentu wizyty w muzeum, nie zdawałem sobie sprawy, że istniała taka marka samochodów. Uwielbiam drewnianą konstrukcję i wyprofilowanie przedniej szyby.
Paradoksalnie, samochodem, który najchętniej zabrałbym ze sobą do domu z Muzeum Brytyjskiej Motoryzacji, jest Volvo P1800S z 1964. P1800 to moje wymarzone auto – mógłbym rozwodzić się na temat idealnych proporcji, harmonijnych linii i szlachetnej formy, uważam jednak, że obraz wyraża więcej niż tysiące słów. Wystarczy popatrzeć.
Samochód nie tylko świetnie wygląda, ale za sprawą szwedzkiej inżynierii ten model dzierży tytuł rekordzisty w maksymalnym uzyskanym przebiegu – Irv Gordon przejechał swoim egzemplarzem z 1966 roku ponad 3 mln mil (4,8 mln kilometrów). W Wielkiej Brytanii P1800 jest bardzo dobrze rozpoznawalne za sprawą serialu „Święty” z Rogerem Moorem w roli głównej. Roger Moore użytkował serialowe Volvo na co dzień. Samochód ten istnieje do dziś – gościł w programie Jay Leno’s Garage.
Podsumowanie
British Motor Museum to świetne miejsce nie tylko dla miłośników klasycznej motoryzacji, ale i dla całej rodziny. Aranżacja przestrzeni z eksponatami w zasięgu ręki oraz sympatyczny i zaangażowany personel sprawiają, że ma się tam ochotę wracać po więcej – dla mnie to szczególnie kuszące, bo jako pracownik koncernu Jaguar Land Rover mam wstęp za darmo ;-)