Choć dziś mało kto zwraca uwagę na ten pozornie nieistotny detal, to wiele on mówi o tym, jak zmieniała się moda męska w ciągu ostatnich 50 lat. W pierwszej scenie filmu rozpoczynającego legendarną, trwającą do dziś sagę, przez gwintowaną lufę widzimy mężczyznę ubranego w garnitur i… kapelusz.
Ian Fleming stworzył Agenta 007 na obraz swój i podobieństwo – pewnego siebie uwodziciela i jednocześnie eleganckiego gentlemana. Fleming swoją pierwszą powieść „Casino Royale” opublikował w 1953 roku. W tamtym czasie dojrzały, elegancki mężczyzna nie mógł się obejść bez kapelusza. Dlatego też, kiedy po raz pierwszy na ekranie pojawia się James Bond ubrany w smoking, w jego stylizacji nie mogło zabraknąć nakrycia głowy o podobnym stopniu formalności.
Przez całe lata 60′ kapelusz towarzyszy brytyjskiemu szpiegowi praktyczne w każdym filmie.
Fasonem, który jest najbardziej utożsamiany z filmowym Jamesem Bondem jest tradycyjny angielski, brązowy trilby. Kapelusz o niezobowiązującym charakterze stanowił doskonały dodatek na uroczystości o mniejszym stopniu oficjalności, jak polowania czy wyścigi konne.
Egzemplarz noszony przez Seana Connery w „Dr. No” został dostarczony przez Lock & Company (choć na ekranie wygląda na zielony, w rzeczywistości był szaro-brązowy). Model „Sandown” wciąż jest w ofercie kapeluszników w St. James’s Street, a w połączeniu z marynarką od Davida Harta pozwala poczuć się jak w szpiegowskiej powieści ;-)
Czy kapelusz powróci kiedyś na listę akcesoriów Jamesa Bonda? Biorąc pod uwagę nostalgiczny charakter „Skyfall” i „Spectre”, myślę, że nastąpi to wcześniej niż wszyscy przypuszczają. Na pewno nie ma co liczyć, że kapelusz będzie towarzyszył Agentowi 007 podczas walki na dachu pędzącego pociągu. Nie jest też nakryciem głowy, które pozwala wtopić się w tłum, ale na pewno okaże się nieoceniony podczas flirtu z Moneypenny ;-)
fot. FASHION ART MEDIA