W przeciwieństwie do fedory pozwalającej na daleko idącą personalizację, homburg jest fasonem zachowawczym i dość jasno sprecyzowanym. Dziwić może zatem fakt, że jego pochodzenie nie jest do końca oczywiste.
Za spopularyzowanie homburga bezsprzecznie odpowiedzialny jest Król Edward VII. W latach 80′ XIX wieku książę Edward często odwiedzał Bad Homburg – niemiecki kurort słynący z uzdrawiających wód oraz słynnej fabryki kapeluszy Möckel. Tam, najprawdopodobniej na jego zlecenie, został wykonany pierwszy homburg, a władcy przypisuje się miano prekursora tego fasonu. Materiały zdjęciowe nasuwają jednak myśl, że Edward VII mógł inspirować się kapeluszem myśliwskim Wilhelma II. Wszak władcy razem wypoczywali w Bad Homburg i obaj zamawiali kapelusze u Möckela.
Wedle innej hipotezy powstanie homburga było zwykłym przypadkiem. Cristiano Lobbia – włoski polityk w ciągu swojej kariery zyskiwał nie tylko przyjaciół. Legenda głosi, że w drodze na obrady parlamentu został napadnięty i uderzony kijem w głowę – uderzenie pozostawiło na jego meloniku charakterystyczne wzdłużne wgłębienie. Poseł w pośpiechu nie przywrócił swojego nakrycia głowy do porządku i kiedy pojawił się na sali obrad parlamentu, wywołał poruszenie, które ostatecznie zapoczątkowało modę na homburgi we Włoszech.
Która z teorii jest prawdziwa? Zapewne obie. Nie byłby to pierwszy raz w historii, kiedy dokonano odkryć i wynalazków symultanicznie w różnych miejscach na świecie. Choć powszechnie znane jest określenie homburg, mógł to być zabieg marketingowy lub zbieg okoliczności, jak określenie ekwadorskich kapeluszy mianem „Panama Hats” przez prezydenta Theodore’a Roosevelta, tylko dlatego, że nosili je robotnicy podczas budowy Kanału Panamskiego. We Włoszech homburg do dziś znany jest jako Lobbia Capello.
W XX wieku homburg zajął miejsce stopniowo ustępującego cylindra, stając się symbolem władzy i statusu społecznego.
Współcześnie homburgi nie cieszą się dużym zainteresowaniem ze względu na ciągłe stygmatyzowanie ich zbytnią oficjalnością. Pomimo to, wróżę im rychły powrót – chociażby relacje z targów Pitti Uomo każą sądzić, że wkrótce w pogoni za sprezzaturą, eleganci z całego świata porzucą „pospolite” fedory na rzecz bardziej szykownych nakryć głowy ;-)
Mój egzemplarz został wykonany przez znaną londyńską markę Christys’ Hats. Ich znakiem rozpoznawczym jest czerwone wypodszewkowanie.
fot. FASHION ART MEDIA