Niewiele jest w powojennej amerykańskiej motoryzacji samochodów, które cechowałby europejski sznyt. Jednym z nich jest czwarta generacja Lincolna Continentala.
Flagowa limuzyna koncernu Ford Motor Co. była oferowana w dwóch wersjach nadwoziowych – sedan oraz cabrio – był to pierwszy i jak do tej pory ostatni, czterodrzwiowy luksusowy kabriolet, produkowany seryjnie w Stanach Zjednoczonych po II wojnie światowej.
Znakiem szczególnym Continentala czwartej generacji są tzw. Suicide Doors. Przyczyna zastosowania tego nietypowego rozwiązania była prozaiczna – podczas testów prototypu okazało się, że tradycyjne drzwi są bardzo niewygodne dla pasażerów tylnych siedzeń. Drzwi samobójców były praktyczne i zarazem bardzo stylowe.
Z każdym rokiem Continental był delikatnie modyfikowany stylistycznie, aż w 1966 roku przeszedł znaczący facelifting, który moim zdaniem, odebrał mu geometryczną prostotę.
Lincoln na tle konkurencji wyróżniał się stylistycznie, ale technicznie reprezentował starą, amerykańską szkołę – silniki V8 o pojemności ponad 7L w połączeniu z automatyczną skrzynią biegów i nadwoziem o masie ponad 2 ton nie przekładały się na żadne imponujące osiągi, no ale jeśli w latach 60′ ktoś chciał mieć eleganckiego i szybkiego sedana, to musiał zaczekać na Mercedesa 300SEL 6.3 ;-)
Choć od zakończenia produkcji minęło prawie pięćdziesiąt lat, Continental nie przestaje inspirować filmowców oraz stylistów z Detroit.
W przeciwieństwie do swoich poprzedników i następców Lincoln Continental z pierwszej połowy lat 60′ w ogóle się nie zestarzał. Jego minimalistyczna sylwetka do dziś pozostaje niedoścignionym wzorem elegancji.