Podobnie jak wiele elementów męskiej garderoby, kanotier ma korzenie wojskowe. Pierwotnie stanowił wyposażenie brytyjskiej marynarki wojennej w rejonie Morza Śródziemnego, gdzie chronił angielskich marynarzy przed południowym słońcem. Do mody cywilnej trafił właśnie dzięki szczególnej popularności wśród żeglarzy. Stąd też zaczerpnął swoją nazwę (ang. boater), wcześniej kanotiery były po prostu kapeluszami słomkowymi. Sztywny, wyplatany z suszonej trawy „boater hat”, przed II Wojną Światową stanowił nieoficjalny element umundurowania agentów FBI. Był również, obok cylindra, ulubionym nakryciem głowy Freda Asteire’a.
Dzięki swojej sztywności, kanotier doskonale nadawał się jako rekwizyt do tańca. Ta cecha odróżniająca go od innych letnich nakryć głowy sprawiła, że stał się najpopularniejszym kapeluszem estradowym.
Szczyt popularności kanotiera przypada na „Roaring Twenties”, czyli galopujące lata 20-ste – okres dynamicznego wzrostu gospodarczego w Ameryce. Boater hat stanowi symbol tego beztroskiego czasu i zapewne dlatego w latach 30-stych stopniowo wychodził z mody – w dobie wielkiego kryzysu stał się smutną reminiscencją Złotej Ery Prosperity. Współcześnie jest kojarzony przede wszystkim jako niezbędny element stroju kwartetu fryzjerskiego.
Dziś powraca, głównie za sprawą ostatniej ekranizacji powieści Francisa Scotta Fitzgeralda, która co prawda nie przypadła mi do gustu, ale doskonale odzwierciedla rozmach i blichtr epoki, w której kanotier był obowiązkowym składnikiem męskiej garderoby. W tym sezonie stanowi najmodniejszy dodatek wakacyjnych stylizacji.
Mój egzemplarz został wykonany przez legendarną nowojorską firmę Cavanagh Hats w latach 30′. Może zaskakiwać fakt, że mimo zaawansowanego wieku, jestem jego pierwszym użytkownikiem – kapelusz nigdy nie był noszony i wciąż posiada oryginalne metki z epoki. Letni charakter dodatkowo podkreśla perforowany, skórzany potnik.
O czym należy pamiętać, użytkując kanotier? W przeciwieństwie do kapeluszy panama, jest sztywny – pod wpływem zbyt dużego obciążenia może ulec zniszczeniu – Pamiętajmy, aby na niego nie siadać ;-)
Jak go nosić?
Po swojemu.
fot. FASHION ART MEDIA